Lubimy planować, planujemy każdy dzień, każdą godzinę, minutę, wyjście. Wakacje też planujemy, bo chcemy wycisnąć z wolnego czasu jak najwięcej.
Jak zaplanować w takim razie 12 miesięczną podróż dookoła świata? Czy to się da zrobić?
Można, ale po co?
Można zaplanować każdy kraj, kupić bilet dookoła świata z lądowaniami na konkretnych lotniskach i kompletnie poddać się rozpisce. Można, ale po co?
Najfajniejsze wspomnienia to te niezaplanowane, spontaniczne. Poza tym wiele rzeczy po drodze może się wydarzyć, nasze podejście może się zmienić. Możemy po drodze się zakochać w miejscu lub w osobie? , chcieć popracować, lub tak po prostu pobyć z poznanymi osobami. Po co w takim razie planować każdy kraj, miesiąc, godzinę?
Podczas mojej podróży dookoła świata z dwunastu miesięcy zaplanowałam pierwsze dwa. Wiedziałam, że chce zacząć od trekkingu w Nepalu i zrobić 10 dniową cichą medytacje w Birmie. I tyle. Przez cały wyjazd kupowałam bilety tylko w jedną stronę. Byłam otwarta na wszystko co może się wydarzyć. Wyjeżdżałam z miejsc gdy czułam, że już czas na nową przygodę. Słuchałam intuicji, dużo rozmawiałam z miejscowymi i osobami w podróży. I niczego nie żałuję.
Moim wyjazdem rządził przypadek.
Malezja i Thaipusam
Właściwie to myślałam o Filipinach, ale podczas rozmowy z starszym panem w Kathmandu zdecydowałam się na Malezję. Pamiętam jak mówił: „Nie leć na Filipiny, ja tam mieszkałem 4 lata, leć do Malezji.” I poleciałam? Przyleciałam do Malezji kompletnie nie wiedząc co będę tam robić. Rankiem przeszukując internet natknęłam się na festiwal Thaipusam, który zawsze chciałam zobaczyć. Miał się odbyć za miesiąc. Czy to nie jest zrządzenie losu? Poczekałam. W międzyczasie zwiedziłam Borneo i część Malezji. Było pięknie, a festiwal był niezapomniany. Możecie o nim poczytać tutaj
Korea południowa
Tu też miało być coś innego, a mianowicie Nowa Zelandia. Los chciał inaczej. Zamiast do Auckland poleciałam do Busan korzystając z zaproszenia profesora francuskiego zafascynowanego Polską poznanego w Birmie. Nigdy nie myślałam o odwiedzeniu Korei, ale takim zaproszeniom się nie odmawia. I wiecie co? Takiej gościnności jak w Korei Pd nie widziałam nigdzie indziej. Na powitanie czekała na mnie uroczysta kolacja, stek, tuńczyk, kimchi oraz wino. Wino nie podawane w kieliszku, lecz ku mojemu zdziwieniu, w kubku do kawy. W końcu kto dba o konwenanse. Gościnność w Korei zaskakuje kompletnie, tak jak ruszające się kolacje i obiady, na które zapraszały mnie kolejne osoby spotkany przypadkowo. Takich owoców morza jak tam prawdopodobnie już nigdy nie skosztuje.
Japonia
Wiecie jak to jest, gdy po raz pierwszy jedziecie do Azji, otwieracie buzię ze zdziwienia bo świat przed oczami wygląda jak kanał National Geographic. Niestety przy kolejnej podróży do Azji to uczucie mija. „Jak chcesz przeżyć „Wow” jedź do Japonii” – powiedziała moja towarzyszka trekkingu w Nepalu. Przetestowałam to i rzeczywiście miała racje, Japonia to inna, fascynująca planeta.
Szczerze polecam Wam to samo. Otwórzcie oczy, uszy, serducho i słuchajcie siebie i swoich potrzeb, pragnień. Wtedy ta podróż będzie niezapomniana i przede wszystkim Wasza!
Powodzenia!